Terapia na wiosenne przesilenie
Jeszcze parę dni temu w kalendarzu królowała zima. Obecnie władzę przejęła wiosna. Jak na razie chyba tylko kalendarzowo. Chociaż po zimnym weekendzie dzisiejszego ranka zobaczyłam na zaokiennym termometrze +10, to może idzie ku dobremu.
Temperatura trochę ratuje sytuacje, jednak gorzej jest z nastrojem. "Znawcy" nazywają to wiosennym przesileniem. Sama wiedza niewiele potrafi zdziałać, aby człowiek czuł się lepiej. Zatem trzeba znaleźć cudowny środek na uśmiech i zadowolenie. Wymyśliłam zatem, że co jak co, ale komedia to na pewno rozbawi mnie na dłuższy czas.
Pobiegłam do kina na "Miłość, seks i terapia". W naiwności mej byłam przygotowana na salwy śmiechu, którego nie było, bo film... Po co on powstał? Może krytycy doszukają się jakiegoś drugiego dna. Ja odpuściłam. Niezrażona postawiłam ponownie na kino. Inny gatunek, inny kaliber. Sprawdzony scenarzysta obrazów SF (Dredd czy W stronę słońca) tym razem napisał Ex Machinę (trzy kropeczki nie oddadzą dramatu, ale dla porządku niech będą)...
Film to totalna klapa. Niby są jakieś przesłanki do tego, by to był obraz wyjątkowy. Ale widz został potraktowany jak upośledzony umysłowo człowiek. Dodatkowo tych co sen zaczął morzyć budzono strasznymi dźwiękami, które nie wprowadzały napięcia, tylko wnerwiały. Niby, niby już miało się coś stać, a tu nic. Może wiagry zabrakło.
Skreśliłam kino jako lekarstwo na kiepski nastrój. Postawiłam na deser. I ten mnie nie zawiódł. Dodatkowo cieszył kolorami.
Ser utrzeć z żółtkiem i cukrem waniliowym. Następnie w szklance lub pucharku wyłożyć na dno konfiturę z borówek, ułożyć na niej ser śmietankowy, a na nim mus z mango. Ponownie ser i konfiturę. Schłodzić w lodówce.
Temperatura trochę ratuje sytuacje, jednak gorzej jest z nastrojem. "Znawcy" nazywają to wiosennym przesileniem. Sama wiedza niewiele potrafi zdziałać, aby człowiek czuł się lepiej. Zatem trzeba znaleźć cudowny środek na uśmiech i zadowolenie. Wymyśliłam zatem, że co jak co, ale komedia to na pewno rozbawi mnie na dłuższy czas.
Pobiegłam do kina na "Miłość, seks i terapia". W naiwności mej byłam przygotowana na salwy śmiechu, którego nie było, bo film... Po co on powstał? Może krytycy doszukają się jakiegoś drugiego dna. Ja odpuściłam. Niezrażona postawiłam ponownie na kino. Inny gatunek, inny kaliber. Sprawdzony scenarzysta obrazów SF (Dredd czy W stronę słońca) tym razem napisał Ex Machinę (trzy kropeczki nie oddadzą dramatu, ale dla porządku niech będą)...
Film to totalna klapa. Niby są jakieś przesłanki do tego, by to był obraz wyjątkowy. Ale widz został potraktowany jak upośledzony umysłowo człowiek. Dodatkowo tych co sen zaczął morzyć budzono strasznymi dźwiękami, które nie wprowadzały napięcia, tylko wnerwiały. Niby, niby już miało się coś stać, a tu nic. Może wiagry zabrakło.
Skreśliłam kino jako lekarstwo na kiepski nastrój. Postawiłam na deser. I ten mnie nie zawiódł. Dodatkowo cieszył kolorami.
DESER Z MANGO
składniki:- 30 dag białego sera śmietankowego
- 1 żółtko
- cukier waniliowy
- mus z mango
- konfitura z borówki amerykańskiej
Ser utrzeć z żółtkiem i cukrem waniliowym. Następnie w szklance lub pucharku wyłożyć na dno konfiturę z borówek, ułożyć na niej ser śmietankowy, a na nim mus z mango. Ponownie ser i konfiturę. Schłodzić w lodówce.
przepis autorski