Jeszcze 4 dni i... wolne
Budzik brutalnie oznajmił, że minął weekend. Przez chwilę nie wiedziałam
o co chodzi. I szczerze, nie za bardzo mnie to interesowało. Chciałam
wtulić twarz w poduszkę. Jednak w końcu informacja została przetworzona i
poszedł sygnał: koniec, weekend skończony, czas zapracować na następny.
Ciekawe czy kolejny też mnie zadowoli tak jak miniony. A ten był
piękny, słoneczny, ciepły. Grzechem nie do wybaczenia byłoby go
zmarnować. Miałam wielką ochotę wyjść na rower. Po zastanowieniu doszłam
do wniosku, że jeszcze nadrobię zimowy przestój i poszaleję na dwóch
kółkach. Wybyłam na piesze szwędanie. Sami popatrzcie czy takie widoki
można zignorować?